Starty za kierownicą Lambotghini Huracana Super Trofeo są dla Karola Basza prawdziwą próbą charakteru. Podczas drugiego weekendu na Monzy pięć pierwszy okrążeń było popisowych w wykonaniu Polaka, jednak wyścig zakończył się podczas szóstego przejazdu legendarnego toru, kiedy z samochodu Basza odpadło koło.

Karol rozpoczynał niedzielne zmagania z czwartego pola i praktycznie idealnie wystartował, co pozwoliło mu na zyskanie dwóch pozycji w pierwszej szykanie. Na kolejnych okrążeniach toczyła się zacięta walka pomiędzy Baszem oraz dwoma zawodnikami ekipy Vincenzo Sospiri Racing, w trakcie której cała trójka wymieniała się najlepszymi czasami okrążeń.

Niestety na szóstym okrążeniu, podczas przejazdu legendarnego zakrętu Curva Grande z samochodu Polaka odpadło lewe tylne koło, co oznaczało nie tylko utratę drugiej pozycji, ale również nieukończenie wyścigu. Choć Karolowi udało się opanować auto i nie rozbić się na barierach, to jednak dojechanie do alei serwisowej nie było możliwe.

„Było niesamowicie blisko. W tamtym miejscu mamy jakieś 230 km/h i w zakręcie, przy tej prędkości, utrata koła jest ostatnim czego chce kierowca. Prawdę mówiąc wypadając na żwir już widziałem się na tych barierach, ale jakimś cudem udało mi się wyprowadzić samochód. Niestety jednak nie dało się jechać dalej i mamy za sobą kolejny nieukończony wyścig. Monza stała pod znakiem pecha, ale patrząc na sposób w jaki zakończyliśmy weekend cieszę się, że skończyło się tylko na strachu. Będziemy ostro walczyć podczas kolejnej rundy! Dziękuję firmie Cronic, właścicielowi sklepu RallyShop.pl, jak i również Minardi oraz Europart, a także wszystkim fanom za niesłabnące wsparcie!”– powiedział Basz rozczarowany zawodami na Monzy.